Witaj u mnie

Kategoria: Moje Felietony (Page 2 of 2)

Mieszanie kultur

IMG_0243

Kiedyś był taki żart o lewicowych ekonomistach, porównywano ich działania w gospodarce z włożeniem grzałki do akwarium pełnego rybek. Jak się wodę podgrzeje to w akwarium będziemy mieć zupę rybną, ale jak wyjmiemy grzałkę i wszystko ostygnie to rybki zaczną znowu pływać. Tak żartowano z ich wiedzy o funkcjonowaniu gospodarki wolnorynkowej.

Teraz mamy podobne postrzeganie przez polityków europejskich skutków przyjmowania zbyt wielu uchodźców z krajów arabskich. Uważają oni, że humanitaryzm jest najważniejszy, bez względu na jego skutki. Uważają, że pomoc milionom nie zaszkodzi pomagającym setkom milionów. Jestem za pomocą potrzebującym, ale jak to się kiedyś mówiło: mierz siły na zamiary. Trzeba najpierw ocenić czy ta oczywista pomoc płynąca z serca nie zaszkodzi i jednym, i drugim.

Różnice kulturowe są tak ogromne, że nie sposób przewidzieć skutków takiego kogla-mogla. Żeby wymiany kulturowe przynosiły pozytywne skutki oprócz chęci jednej strony potrzebne jest przynajmniej zrozumienie ze strony drugiej, a wszystkiemu potrzebny jest czas dłuższy niż życie jednego pokolenia.

Co mamy już dziś dzięki niezrozumieniu różnic kulturowych przez europejskich polityków. Ano mamy tysiące molestowanych i gwałconych kobiet. Zachowania społeczne niezgodne z moralnym i prawnym systemem Europy jak chociażby małżeństwa dzieci. Coraz większe niezadowolenie uchodźców i trudności z przystosowaniem się do życia w nowym, obcym świecie… Trudno ich winić, że nie rozumieją naszych wartości, skoro mają swoje i nie chcą ich tracić.

Tak jak nie wszystkie substancje chemiczne można mieszać bez poparzenia sobie rąk, lub wyparzenia oczu, tak tym bardziej nie można mieszać bezkarnie ludzi. W Europie przez wieki mieszały się kultury i dobrze. Popatrzmy na wielokulturowy Londyn, jest wspaniały, ale działo się to w odpowiednich proporcjach przy zachowaniu funkcji czasu.

Jeszcze raz powiem: nie jestem przeciw pomocy tym ludziom ale nie chcę tą pomocą doprowadzić do nieszczęścia moich bliskich, których w myśl przysłowia bliższa koszula ciału kocham bardziej niż wszystkich biednych ludzi całego świata.

mg

 

Potomkowie Judasza

IMG_0165
Ewangelia mówi, że Judasz, jeden z uczniów Chrystusa, wydał go w ręce Sanhedrynu za trzydzieści srebrników. Według przekazu miał wskazać Chrystusa pocałunkiem. Stąd do dzisiaj funkcjonuje powiedzenie „pocałunek Judasza” jako symbol najohydniejszej zdrady. Zdrada zawsze była i jest największą podłością. Zwycięzcy w uczciwej walce zdobywali szacunek.
Zdrajcy zawsze byli piętnowani i pogardzani. Zdradzić przecież nie można wroga. Zdradzić można tylko przyjaciela. A i wrogowie korzystający z usług zdrajców nie szanują ich i nie obdarzają zaufaniem. Często po wykorzystaniu usług zdrajców pozbywano się ich, nie wierząc w stałość uczuć. Zdrada nigdy nie popłacała, a mimo to i dzisiaj nie brakuje naśladowców Judasza. Czym oni się kierują. Jedni robią to za pieniądze. Inni z zawiści. Jeszcze inni ze strachu lub na skutek szantażu. Powodów zdrady pewnie jest tyle, ile samych zdrad. Tyle, ile mrocznych tajemnic dusz złych ludzi. Zdrajca to nie zawód, to charakter. Zdrada zawsze po- woduje cierpienie. Nawet zdrada wykryta w porę sprawia ból i zawód. Im bliższy człowiek zdradza, tym większy ból zadaje.

Bardzo specyficzną zdradą jest donos w formie anonimu. W takim przypadku nie wchodzi w grę korzyść materialna, bo przecież donosiciel pozostaje nieznany, ukrywa swoją twarz i imię. Przeważnie u podstaw takich działań leży zawiść, chora zazdrość. Przyjemność donosicielowi sprawiają ewentualne problemy i strata osoby znanej, często bliskiej. Zdrajcy-donosiciele piszą na swoich sąsiadów, kolegów z pracy, a często na rodzinę i krewnych. U podstaw może leżeć bezsensowne, ale wiecznie żywe pytanie: dlaczego on ma lepiej niż ja?

Judasz podobno powiesił się, bo dręczyły go wyrzuty sumienia. Nie wiemy, czy to prawda, ale na pewno nie umarł bezpotomnie.

mg

Bij mistrza

IMG_0243

W tradycji Buszmenów, pierwotnych mieszkańców południowej Afryki, myśliwy wracając z polowania powinien usiąść spokojnie w kręgu swoich i zapalić fajkę. Myśliwy nie może przechwalać się swoją zdobyczą, zostałby wyśmiany. Na pytania współplemieńców powinien odpowiadać wymijająco: …nie, nic wielkiego dzisiaj się nie trafiło…. Milczenie to sposób na sukces. Wszyscy i tak widzą co myśliwy przyniósł, i wiedzą, że będą ucztować przez cały tydzień.
Teraz zaczynają się kpiny innych mężczyzn. Kpiny są konieczne, aby myśliwy nie poczuł zbyt wielkiej pewności siebie. Szyderstwa są dla jego dobra i musi je przyjąć z godnością i pokorą.

Czy współcześni Polacy nie mają w swej naturze czegoś z tradycji Buszmenów atakując się nawzajem przy każdej możliwej okazji. Pewnie dzieje się tak dla dobra każdego z nas. Żeby nam się w głowach nie poprzewracało. Szczególnie dostaje się jednostkom nieprzeciętnym, wybitnym, utalentowanym. Osobom, które osiągnęły sukces, wybiły się ponad współplemieńców. Bez względu na to, czy stało się tak dzięki wielkiemu wysiłkowi i pracy, czy sprzyjającym zbiegom okoliczności. Zawsze wyrastanie ponad przeciętność jest postrzegane źle. Nie chcemy cieszyć się sukcesami innych. Nie chcemy traktować sukcesu jednego z nas, jako sukcesu nas wszystkich. Zaczyna się już w szkole gdzie uzyskiwanie dobrych wyników jest potępiane przez większość, która wyniki ma raczej średnie. Potem w pracy na awans kolegi patrzymy podejrzliwie, a każdy szef to wróg. Cieszą porażki przełożonych. Spotkania towarzyskie pełne są zawiści do nieobecnych, a szczególnie nieobecnych, którym powiodło się. Niejednokrotnie za cel stawiane jest dyskredytowanie innych i umniejszanie ich zasług.

Przypomina mi się zdarzenie sprzed prawie 20 lat, kiedy to na jednym z osiedli mieszkaniowych mężczyzna polał kwasem samochód swojego sąsiada, a na pytanie dlaczego to zrobił, odpowiedział z rozbrajającą szczerością, że z zazdrości. Nie dzieje się więc to dla dobra, lecz przeciw tym, którym się powiodło. Nie dążymy do dorównania lepszym, ale staramy się ściągnąć w dół tych, którzy nas przerośli. Chciałoby się krzyknąć: niech żyją nieudacznicy i przeciętniacy. Mamy tu chyba do czynienia nie z prymitywnymi instynktami, ale z kompleksami, które mogą być przyczyną agresji.

mg

Mój przyjacielu byłeś mi naprawdę….

IMG_0243

Przyjaźń, jedno ze słów, co do którego najtrudniej chyba stworzyć jednolitą i uniwersalną definicję encyklopedyczną. Nawet Arystoteles uznając przyjaźń za jedną z cnót twierdził, że jest ona w odróżnieniu od cnót kardynalnych cnotą nienormatywną. Filozof twierdził też, że istnieje kilka rodzajów przyjaźni. Co już samo w sobie dopuszcza subiektywne podziały i definicje. Co powoduje tą trudność?

Myślę, że każdy może mieć na swój użytek swoją definicję przyjaźni. A tak naprawdę definicje przyjaciela, bo o przyjaciela tak naprawdę tu chodzi. I bez względu na tę definicję jedynym i ostatecznym sędzią będzie czas. To czas zweryfikuje nam wszystkich naszych przyjaciół. Czas dla przyjaźni jest tym, czym woda królewska dla złota. Czas dla przyjaźni jest tym, czym papierek lakmusowy dla kwasów i zasad. Czas jest próbą i czas wydaje certyfikat przyjaźni.
Gdzie się rodzi przyjaźń. Przyjaźń może zrodzić się wszędzie, gdzie poznają się ludzie. Może to być rodzinne podwórko lub ulica. Może to być przedszkole lub szkolna ławka. Może to być piaskownica lub budka z piwem. Kiedyś, gdy panował powszechny obowiązek służby wojskowej, bardzo często przyjaźń rodziła się w wojsku. Dobrym miejscem do zawiązywania przyjaźni są studia, ale też sąsiedzki płot. Najcenniejsze przyjaźnie rodzą się po prostu w trudnych czasach. Gdy jest ciężko i źle. Wspólne cierpienie łączy. Wspólna niedola zbliża.

A gdzie przyjaźń kończy się. Często przyjaźń nie wytrzymuje odległości. Często przyjaźń przegrywa z nowymi znajomościami. Nie do przyjęcia dla przyjaźni jest zdrada albo nawet tylko asekuracja. Taka próba przyjaźni, kiedy trzeba pomóc swoim kosztem, kiedy nie ma już zabawy, jest tylko twarda rzeczywistość. O jeszcze jedno. Bardzo niebezpieczna dla przyjaźni jest arytmetyka. A tak naprawdę prawo wielkich liczb. Przyjaźń często nie wytrzymuje dysproporcji. Gdy jeden człowiek ma więcej niż drugi. To boli. No bo jak tu być przyjacielem kogoś, kto ma lepszy samochód i jeździ na lepsze wczasy. Zazdrość i zawiść to zabójcy przyjaźni. Wtedy już nawet czas nie jest potrzebny. Zazdrość i zawiść zrobią swoje bardzo szybko.
Tak więc na końcu życia okazuje się, ilu tych przyjaciół nam naprawdę zostało. Dobrze, jeśli ktokolwiek został. Słabsza pamięć jest wtedy przydatna. Słabsza pamięć łagodzi ból jak morfina. „Łatwiej” mają pokolenia okaleczone wojną. Bo jak czyjś przyjaciel zginął w młodości to został przyjacielem w pamięci już na zawsze, do śmierci.

mg

Takie powietrze

IMG_0243

Mariusz Gazda

Od 1984 roku sierpień w Polsce uznawany jest za miesiąc trzeźwości. Kościół zaleca powstrzymanie się od alkoholu przez cały sierpień. I dobrze. Ale jeszcze lepiej byłoby, gdybyśmy nie tylko przestali pić, ale żebyśmy też od czasu do czasu otrzeźwieli. Żebyśmy czasem na trzeźwo i z dystansem popatrzyli na nas samych. Na nasze zachowania, słowa i postawy. Nie jest to łatwe, bo lustro, nawet kryształowe, do tego nie wystarczy.
Czytając gazety, słuchając wypowiedzi, oglądając telewizję wydaje się, że wszyscy jako społeczeństwo jesteśmy na niezłym rauszu – albo przynajmniej na kacu. Coś nam utrudnia proces myślowy. Coś nas pcha w objęcia absurdu. Nie jesteśmy w stanie trzeźwo myśleć. Nie jesteśmy w stanie trzeźwo działać. Jak w jakimś amoku brniemy na stracenie. Nie rozumiejąc, że brodzimy w bagnie, sami dolewamy jeszcze błota.
Nie dotyczy to tylko klasy politycznej. Nie dotyczy to tylko dziennikarzy. Tacy jesteśmy wszyscy jako społeczeństwo. Praca w mediach lub w polityce daje tylko szansę bycia słyszanym, bycia głośnym. Przecież najgłupszy nawet polityk nie przyleciał do nas z Marsa. On się tu nad Wisłą urodził, tu chodził do szkoły i tu mówi i robi głupstwa. Nawet największe. A inni zamiast izolować go, jeszcze powtarzają i eskalują nonsensy.
Trwa jakieś niezdrowe, nieprzemijające zacietrzewienie. Wszyscy wszystkich szkalują i potępiają. Jeden drugiego jakby mógł, to by w przysłowiowej łyżce wody utopił. Tak jest w rodzinach i w firmach. Tak jest na wsiach i w miastach. Tak jest wszędzie.
Nie jest to wina pochodzenia. Nie jest to wina diety. Nie jest to wina miejsca zamieszkania, ani statusu społecznego. Nieważna jest marka posiadanego samochodu czy aparatu telefonicznego… więc co? Co jest takie samo dla wszystkich? Chyba tylko powietrze. Czyżby to nasze powietrze było zatrute? Czyżby to ono upajało nas nienawiścią i głupotą? Może czasem trzeba wstrzymać oddech, żeby trochę otrzeźwieć. Wstrzymać oddech. Wyłączyć komórkę w kościele. Zachować ciszę nad trumną. Przemilczeć głupotę. Posłuchać drugiego człowieka. Dać szansę innym wygadać się, to może i samych siebie usłyszymy. To musi być to powietrze. Ludzie przecież są wspaniali. Zwłaszcza trzeźwi.

mg

PS. Pamiętam, jak klej „Super Glue” był importowany. Najmniejsza nawet kropelka potrafiła tak skleić palce, że tylko żyletką można było rozciąć skórę. Od czasu, gdy klej ten jest produkowany w Polsce, nie potrzeba żyletki. Nawet dziecko rozłączy tak sklejone palce. To na pewno wina tutejszego powietrza.

mg:)

Co się stało z „nie wypada” ?

IMG_0243

Wszechobecna i panująca dziś popkultura wmawia nam, że należy być otwartym i asertywnym, że należy wyrażać swoje uczucia i odczucia zawsze i wszędzie. Bez względu na okoliczności. Wyrażanie swoich opinii nie patrząc na uczucia innych jest trendy. Stajemy się społeczeństwem głośnym i wulgarnym. Nasze zachowania są pełne nietaktu, po prostu brak wychowania. Dawniej nie wypadało wstać od stołu przed zakończeniem posiłku, a w tramwaju ustępowało się miejsca starszym i kobietom. Dzisiaj nikt już chyba o tym nie pamięta, a epitety, jakimi młodzież obdarza ludzi starszych graniczą z rynsztokiem. Dawniej zrozumiałe dla wszystkich normy moralne i kulturalne jasno określały definicje dobra i zła. Jasne również było to, czego „nie wypada” zrobić lub powiedzieć.
Umiejętności znalezienia się w okolicznościach lub miejscu, kiedyś tak oczywiste, dzisiaj wydają się być anachroniczne do tego stopnia, że próba zwrócenia uwagi zostaje przeważnie zignorowana, a niejednokrotnie niezrozumiała. Wręcz „nie wypada” zwrócić uwagi. Teatr, kościół, plaża czy ulica posiadały przypisane do siebie sposoby zachowań, chociażby ubioru.
Dzisiaj wszystko to pomieszało się. Do kościoła idziemy jak na plażę, nie zważając na uczucia innych. Do teatru idziemy w stroju sportowym, nie mówiąc już o wyłączeniu telefonu komórkowego, który w najbardziej nieoczekiwanym momencie odezwie się niewybrednym sygnałem. Brak szacunku dla innych usprawiedliwiany jest własną wolnością. Absurd, bo przecież nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Prawo do jakości naszego życia stawiamy często ponad prawem do życia innych. Jeżeli ktoś czuje się dotknięty naszym zachowaniem, to nie znaczy, że jest nietolerancyjny, to znaczy, że wkroczyliśmy w jego przestrzeń. To znaczy, że świadomie lub nieświadomie naruszyliśmy jego wolność na rzecz naszej wolności. Takie odwrócenie pojęć jest nie tylko niekulturalne, ale także albo nawet przede wszystkim nieetyczne.

Powinniśmy wrócić do systemów dobrych zasad. Uniwersalnych zasad opartych na naszej tradycji i doświadczeniach, opartych na takcie i dobrym smaku. Niepotrzebne będą wtedy opinie prawne i orzeczenia, żeby wiedząc, co wypada, a co nie, umieć się zachować. Zacznijmy znowu szanować człowieka, drugiego człowieka.

mg

Gęsi?, nie gęsi?…

IMG_0243

„Nie rzucim ziemi skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy, Polski my naród, polski ród,…”

Rota Marii Konopnickiej pierwszy raz została opublikowana ponad sto lat temu, tj. w 1908 roku. Powstała pod wpływem oburzenia prześladowaniami polskości w zaborze pruskim. Jako pieśń pierwszy raz wykonana 15 lipca 1910 roku.
Przez dziesięciolecia słowa Roty dla pokoleń Polaków stanowiły otuchę, nadzieję na wolną Ojczyznę, umocnienie polskości, znak więzi i patriotyzmu. Polacy śpiewali ją ze łzami w oczach i z nadzieją w sercu. Każdy Polak znał i rozumiał Rotę i chyba nikt, kto czuł się Polakiem nie odrzucał jej słów. Jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku Rota jednoczyła i budziła patriotyzm. Dzisiaj młodzi Polacy lepiej znają i śpiewają „Odę do radości” Fryderyka Schillera, z całym szacunkiem dla autora, ale nie naszą.
„O Radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól…”
Może i przyjemniej śpiewać o radości niż o walce i zobowiązaniach względem Ojczyzny lub Narodu. Jednak wystarczy poczytać teksty z okresów niewoli, aby przypomnieć sobie, że bez wolnej Ojczyzny i radości jakoś nie za wiele. Nie wydaje mi się, że Unia Europejska jest lekiem na całe zło, i że zapewnia nam bezpieczeństwo na stałe. Nie pierwszy raz w historii realizowana jest idea zjednoczonej Europy i nie ma podstaw twierdzić, że tym razem się uda. Przez wieki zmienia się moda i środki komunikacji, instynkty i zachowania ludzkie pozostają bez zmian. Głodny i zmarznięty Europejczyk XXI wieku będzie zachowywał się tak samo jak głodny i zmarznięty Tatar pod Legnicą, czy żołnierz napoleoński pod Moskwą. Nie sądzę, że ktokolwiek jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo komukolwiek w dłuższym okresie czasu. Nie należy zapominać, że po pierwsze jesteśmy Polakami, dopiero potem Europejczykami. Za wcześnie chyba uznać, że narody się już nie liczą. Narody istnieją i co gorsza mają swoje interesy, niekoniecznie zbieżne z interesami innych. Pamiętajmy o tym, bo Niemcy, Francuzi czy Amerykanie pamiętają. Udowadniają to prowadzoną polityką, a Rosjanie nawet czynami, również zbrojnymi.
I dalej – „..iskro bogów…”- od wieków Polacy mieli jednego Boga. Co się takiego wydarzyło, że nagle potrzebujemy wielu bogów, nie wystarczy nam już jeden, nasz. No, a jakie znaczenie i powody do radości dla Polaków ma „ kwiat elizejskich pól” nie jestem w stanie pojąć.

Pamięta kto jeszcze słowa Mikołaja Reja?
            „A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.”       

mg

Nic nowego

IMG_0243

Od wieków czujemy tak samo. Tak samo odczuwamy głód, tak samo odczuwamy zimno, czy gorąco. Ludzie kochali, kochają i będą kochać, ale też nienawidzili, nienawidzą i będą nienawidzić. Nic nowego.
Tak jak nie będziemy rodzić się z czterema rękami tylko dlatego, żeby nosić więcej zakupów z promocji, tak nie poczujemy inaczej niż miliony przed nami. Możemy szybciej przekazać nasze uczucia do drugiego człowieka, możemy przekazać nasze uczucia do większej liczby osób w tym samym czasie, ale nadal będą to te same uczucia. Uczucia przypisane człowiekowi, nawet jeśli czasem są nieludzkie.
Czy komukolwiek może wydawać się, że inaczej cierpiała matka po stracie dziecka sto lat temu, a inaczej wczoraj? Czy inaczej parzy ogień z ogniska, a inaczej z palnika gazowego? Dobry człowiek zawsze czynił dobro, zły zawsze będzie dręczył, krzywdził, zabijał lub dążył do złego.

Dlatego też jeśli ktokolwiek myślał, że żyjąc w XXI wieku, w zjednoczonej, bogatej i humanitarnej Europie może zapomnieć o wojnach, przemocy i strachu był w błędzie. Są i będą ludzie, którzy pragną bogactw lub władzy. Oni jeżeli tylko znajdą okazję i możliwości zrobią wszystko, przy okazji psując nam dobre samopoczucie.
Wiek XX był wiekiem walki o ziemię. Dwie wojny światowe i rewolucja październikowa na trwałe zapisały się w historii powszechnej i w pamięci wielu rodzin. Czy to pod hasłem – „drank nach osten”, czy też – „po trupie Polski zaniesiemy rewolucję do Zachodniej Europy” tak samo cierpieli i ginęli ludzie, tak samo płonęły domostwa. Walczono bagnetem, karabinem, bombą, walczono o ziemię.
Wiek XXI może okazać się wiekiem walki o powietrze lub powietrzem, no powiedzmy gazem. Gazu można nie dać, gaz można zabrać. Można powiedzieć, że nasz gaz ktoś kradnie. Można wreszcie skłócić sąsiadów, odpowiednio kręcąc kurkiem z gazem i manipulując informacją. Stosując definicję ludową „bliższa koszula ciału” może okazać się, że idee wspólnej Europy nie są już tak ważne jak uśmiech gazowego cara, jak dobre samopoczucie operatora zasuw na rurociągach.
Nie dajmy się zwieść demagogom i naiwnym idealistom. To nieprawda, że inni będą bardziej dbać o nas niż o siebie. Każdy pilnuje swoich interesów i tak powinno być. Nie ma w tym niczego zdrożnego. Na miejscu pierwszym jest Rodzina i Ojczyzna, potem długo, długo nic i dopiero dalej reszta świata. Jeśli ta kolejność odwróci się, to może zabraknąć kogoś bliskiego, to może zabraknąć czegoś cennego. Później pozostaje tylko tęsknota i żal.

Czegóż płaczesz?- staremu mówi czyżyk młody –
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody.
Tyś w niej zrodzon- rzekł stary- przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę

(„Ptaszki w klatce”- Ignacy Krasicki)  

mg      

Rzuć kamieniem

IMG_0165

Pamiętam z dzieciństwa taką bajkę arabską:

Pewnego razu do króla, który rozsądzał spory swych poddanych przyszedł rzeźnik z żądaniem, aby biedak, który zjadł własny, suchy chleb patrząc na jego wędliny wyłożone na straganie, zapłacił za tę przyjemność. Król po namyśle przyznał rację rzeźnikowi i powiedział, że należy mu się zapłata, po czym wyjął sakiewkę pełną pieniędzy, potrząsnął mu nią koło ucha i schował do kieszeni…

Jakże bardzo brakuje takich mądrych królów we współczesnym świecie. Jak trudno jest nam dobierać właściwą miarę, właściwe słowa do zdarzeń i sytuacji. Prześcigamy się w wydawaniu sądów. Oceniamy innych bardzo surowo i przeważnie na podstawie pogłosek lub domysłów, nie czekając na potwierdzenie faktów. Powtarzamy opinie, nie zastanawiając się, czy aby przypadkiem nie czynimy komuś krzywdy. Zapominamy, że słów nie da się cofnąć, gdy okaże się, że są nieprawdziwe. Nie można naprawić krzywdy wyrządzonej złym słowem. A przeważnie nie stać nas nawet na słowo: przepraszam, które co prawda nie wiele już zmieni, ale poprawi chociaż wrażenie. Takie pośpieszne osądzanie jest na pewno złe i niesprawiedliwe dla osób, których dotyczy. Jednak gdy staje się codziennością i dotyczy większej grupy, jest złe społecznie. Gdy na wielu członków jednej społeczności powiedziano już coś złego, mówiąc kolokwialnie: wielu zrobiono złą opinię, to traci cała społeczność. Bo przecież skoro źli są obywatele i zła jest władza, to złe jest całe państwo.

Jest taki kraj w Europie środkowej, w którym podobno wszystko jest złe, w którym zły jest klimat, bo właśnie nadchodzi zima. Źli są drogowcy, bo zima ich zaskoczy. Zła jest młodzież, bo nie słucha starszych i źli są starsi, bo nie potrafią zrozumieć i wychować swoich dzieci. Źli są demokratycznie wybrani politycy i złe jest społeczeństwo dokonujące ciągle złych wyborów. Źle gdy pada i źle, gdy świeci słońce. Źle, gdy nie mamy sukcesów i źle gdy, ktoś z nas sukces osiągnie, Wszystko jest złe?
Nasuwają się pytanie: czyżby ktoś z zamysłem robił nam wodę z mózgu w nadziei skierowania na ślepy tor, do lamusa historii, a może to społeczeństwo straciło już instynkt samozachowawczy i idzie w kierunku samodegradacji. A ja kocham ten kraj.

mg

Marzenie, życzenie

IMG_0160

Czasem marzy mi się, że żyję w normalnych czasach, w normalnym kraju. W kraju, w którym każdy robi to, co do niego należy i w dodatku to, co robi, robi dobrze i uczciwie.

Młody człowiek idąc do szkoły, myśli o nauce zawodu, który chciałby wykonywać w przyszłości. Pamiętamy opowiadanie o Wojtku, który chciał zostać strażakiem. Nie wierzę, że Wojtek myślał wtedy o czym innym, jak tylko o ratowaniu ludzkiego życia i dobytku. Na pewno chciał być dobrym człowiekiem i dobrym strażakiem. Co więc stało się po drodze, że Wojtek nie tylko nie został strażakiem, ale co gorsza – nie wyrósł na uczciwego człowieka. Kto popełnił błąd, szkoła, czy dom? Nie wiem i pewnie nikt tego nie wie. Można snuć przypuszczenia, wnosić oskarżenia, ale wszystko za późno, wszystko już na nic. Wojtek do straży nie powróci.

Marzy mi się, żeby każdy robił to, co do niego należy i zachowywał się tak, jak mu przystoi. Żeby prezydent reprezentował kraj, żeby premier rządził. Żeby nauczyciel uczył, a pisarz pisał. Żeby górnik fedrował, a żeglarz żeglował. Marzy mi się, żeby ekonomią zajmowali się ekonomiści, a lekarze leczyli chorych. Clowni niech idą do cyrku, a kabareciarze do kabaretu. I niech to się wszystko nie pomiesza. Niech!

Murarz domy muruje,
krawiec szyje ubrania.
Ale gdzieżby co uszył,
gdyby nie miał mieszkania?
A i murarz by przecie
na robotę nie ruszył,
gdyby krawiec mu spodni
i fartucha nie uszył.
Piekarz musi mieć buty,
więc do szewca iść trzeba.
No, a gdyby nie piekarz,
toby szewc nie miał chleba.
Tak dla wspólnej korzyści
i dla dobra wspólnego
wszyscy muszą pracować,
mój maleńki kolego!

z wierszykiem Tuwima z elementarza Falskiego życzę wszystkim znalezienia swojego miejsca na ziemi. Pomyślności.

mg

Newer posts »

© 2025 Mariusz Gazda

Theme by Anders NorenUp ↑