Obejrzałem ostatnio musical Piloci w teatrze ROMA. Spektakl nie wywołał u mnie jakichś specjalnych emocji. Jakichś ponad codziennych wzruszeń. Nie do końca sposób gry aktorów i scenografia współgrała mi z dość mocną i podniosłą muzyką ( szczególnie w pierwszej części ). U młodszych aktorów widać a właściwie słychać inne podejście do gry niż ich starszych, profesjonalnych kolegów. Ot chociażby dykcja. Generalnie jednak opowiadanie broni się.

Twórców jednak chyba trochę oślepiła poprawność polityczna. Złe wybory to głównie wybory scenicznych Polaków. I tak.  Dowódca AK zmusza wręcz główną bohaterkę do niemoralnych zachowań z oficerem niemieckim. Zdradza ona narzeczonego. Jej narzeczony też ją zdradza na obczyźnie. Jeden z bohaterów też Polak współpracuje z każdym byleby tylko zarobić i dobrze żyć. Czarę goryczy przelewa jednak to, że najbardziej pokrzywdzonym wydaje się być niemiecki oficer, który żali się na swój los, a na końcu ginie.  A żartem to po spektaklu kwiatów też nie dostaje:)

Hitler pokazany jest jak ucieleśnienie diabła. Natomiast Niemcy też są przez niego skrzywdzeni.

Konwencja zgrywa z obowiązującą na zachodzie , a szczególnie w Niemczech. Nie ważne kto mordował, jeśli obozy były w Polsce to są to polskie obozy śmierci. Ostatecznie to wojnę wywołali i prowadzili naziści, nigdy Niemcy. Warszawę też zniszczyli  nie Niemcy tylko powstańcy. Tylko czy powstańcy mieliby z kim walczyć gdyby Niemcy tu nie przyszli? Odbiera im się prawo do obrony.

mg