Witaj u mnie

Miesiąc: czerwiec 2016 (Page 1 of 2)

Beczka była za mała

IMG_0243

Beczkę soli trzeba zjeść, żeby poznać drugiego człowieka. Tak mówi mądrość ludowa. Nie oznacza to jednak, że przesolone potrawy rozjaśniają nasz umysł. Sól nie wyostrza naszej przenikliwości. Nie o ilość zjedzonej soli przecież tu chodzi, ale o czas potrzebny na zużycie tej popularnej przyprawy. To czas, wspólne przeżycia i doświadczenia powodują poznawanie drugiego człowieka. To wspólne życie daje nam przekonanie o tym, że znamy już drugiego człowieka.

Prawdę pokazują nam sytuacje ekstremalne. To w sytuacjach trudnych człowiek pokazuje prawdziwe oblicze. Przerażenie, strach, ból powodują inne zachowania niż oczekiwane w wyniku doświadczeń. Człowiek przerażony zachowuje się jak ranne zwierzę. Tratuje w szale wszystko i wszystkich dookoła. Nie myśli racjonalnie. Nie pamięta i nie rozróżnia dobra i zła. Trzeba mu pomóc.

Innym powodem przemiany człowieka jest przekraczanie granic. Każdy człowiek ma pewne niezależne od samego siebie ograniczenia. I właśnie przekraczanie tych nieprzekraczalnych granic łamie kręgosłupy i charaktery. Zabija w człowieku miłość, przyjaźń i lojalność, a budzi nowe uczucia. Budzi zawiść, zdradę i gniew. Człowiek zdradza w gniewie, więc granicą dla niego są uczucia własne. Człowiek zdradza ze strachu, więc granicą dla niego jest ból. Człowiek zdradza za pieniądze, więc granicą dla niego może być liczba zer na koncie. Każdy ma swoje indywidualne ograniczenia racjonalnego myślenia.

Zdradzić może tylko przyjaciel i tylko taka zdrada boli. Ale przyjaźń jest uczuciem własnym. Przyjaźń nie powstaje z powodu czyjejś deklaracji, ale jest naszym wewnętrznym przekonaniem. To my sami definiujemy naszych własnych przyjaciół. I jeżeli ten drugi człowiek nas zdradza, to oznacza, że to my popełniliśmy błąd. To oznacza, że on tak naprawdę naszym przyjacielem nigdy nie był. Za wcześnie zaufaliśmy w przyjaźń. Za mało soli zjedliśmy. Po prostu beczka była za mała.

mg

Na Wschodzie bez zmian

IMG_0243Image 29.05.2016 at 11.35

Polska i Rosja. Zachód i Wschód. Niełatwe sąsiedztwo. Od wieków więcej nas dzieli niż łączy. Łączy nas słowiańskie pochodzenie. Dzieli nas prawie wszystko inne. Nawet wspólna granica nie łączy, lecz dzieli. Dzieli nas wspólna niełatwa historia, pełna tragedii i krzywd. Dzieli nas nasze pragnienie niepodległości i ich mocarstwowa polityka. Dzielą nas rozbiory, powstania i wojny. Dzieli nas Katyń i Smoleńsk. Dzieli nas kultura.
Nie sposób tak samo interpretować faktów w Moskwie i w Warszawie. Nie sposób porozumieć się na zasadach partnerstwa. Pomimo podobnych języków, co innego znaczy prawda po polsku, co innego znaczy prawda po rosyjsku. W przeszłości nie mogliśmy się dogadać, bo my byliśmy silni, a oni słabi i zakompleksieni. Dzisiaj nie możemy się dogadać, bo to oni są silni, a my słabi i chyba zakompleksieni. Od ponad dwustu lat ich postrzeganie Polski można sprowadzić do ironicznego stwierdzenia kurica nie ptica, Polsza nie zagranica. To określenie Polski tak zakorzeniło się w głowach polityków rosyjskich, że nie sposób będzie dojść do porozumienia. Dla Rosjan jesteśmy ich strefą wpływów i koniec. Nie mogą zrozumieć, że Polaczki chcą sami decydować o swoim losie, a już całkiem nie do pojęcia jest, że mogą nie zgadzać się ze zdaniem Kremla.

Przed rozbiorami, w czasie rozbiorów, w czasie PRL-u, czy dzisiaj. Zawsze istniały i istnieją w Polsce opcje polityczne wiążące swoje postrzeganie świata w ścisłej współpracy z Moskwą. Trudno niejednokrotnie jednoznacznie stwierdzić na ile takie właśnie kreowanie polityki wynika z naiwności, a na ile ze złej woli. Zawsze znajdą się Polacy, którzy postrzegają świat z kolan. Ciągle też, pomimo licznych rozczarowań, pojawiają się w Polsce ośrodki polityczne wierzące w poprawę stosunków polsko-rosyjskich. Te stosunki mogą się poprawić pod warunkiem, że Polacy będą ślepi, głusi i niemi. W słownictwie Kremla słowo partnerstwo znaczy nie do końca to samo co w innych częściach świata. Na Wschodzie bez zmian.

mg

Co na EURO 2016

IMG_0244

Polacy w niedzielę wygrali z Irlandią Płn. 1:0. Mimo, że mieliśmy bardzo dużo okazji do pokonania irlandzkiego bramkarza to i tak ten wynik cieszy. Pierwszy mecz na takim turnieju jak ten jest niezwykle ważny. Miejmy nadzieję, że to zwycięstwo to tylko początek sukcesów orłów Nawałki.

Niemcy, czyli grupowi rywale Polaków pokonali Ukrainę 2:0. Przed meczem z Polakami Continue reading

Zamek w drzwiach

IMG_0243

Każde państwo, a więc i Polska, posiada system prawny. System prawny jest jednym z atrybutów państwowości. Bez prawa nie ma państwa. Na świecie mamy wiele różnorodnych systemów prawnych. W kraju mamy wiele tzw. szkół prawniczych. Cechują się one różnym podejściem do winy i kary, ale poza wszystkim również podejściem do samego prawa. Prawo można zapisywać w niezliczonych tomach ksiąg (ustaw, kodeksów itd.). Ale wiemy też z historii, że prawo można zapisać w dziesięciu przykazaniach (Mojżesz) lub nawet w jednym zdaniu: oko za oko, ząb za ząb (kodeks Hammurabiego).
Nie jestem prawnikiem, ale jako obywatel także mam prawo mieć oprócz wiedzy swoją własną wizję prawa. Posłużę się metaforą, która kiedyś przyszła mi do głowy. Prawo powinno być jak zamek w drzwiach.

Zamek w drzwiach, wreszcie same drzwi z jednej strony mogą chronić coś lub kogoś. Zamki w drzwiach do mieszkania chronią domowników i ich dobytek przed złodziejem. Zamek w sejfie chroni kosztowności lub pieniądze. Itp. itd. Z drugiej strony zamek w drzwiach może utrudniać komuś wyjście. Weźmy na ten przykład zamek w drzwiach więzienia czy celi więziennej. I na tym to powinno polegać. Prawo jak dobry zamek powinno chronić i zabezpieczać, a jednocześnie ograniczać. Uprawnionych chronić, nieuprawnionych ograniczać. Nigdy na odwrót. Obywatel, podatnik, powinien móc korzystać z prawa tak jak właściciel mieszkania z jego drzwi. Zamykać i otwierać według potrzeb, choć oczywiście w granicach przepisów. Zamek, o przepraszam, prawo powinno być tak skonstruowane, aby samo w sobie stanowiło zabezpieczenie dla obywatela, a utrudnienie dla złoczyńcy. Nie na odwrót. I prawo, i zamek powinny posiadać prostą i sztywną konstrukcję bez luk i obejść. Bez wyłączeń i ograniczeń. Zamek jest dobry, gdy spełnia swoją funkcję, gdy jest skuteczny. W przeciwnym wypadku zamek jest zły. To samo powinno dać się powiedzieć o prawie. Kropka.

mg

Mieszanie kultur

IMG_0243

Kiedyś był taki żart o lewicowych ekonomistach, porównywano ich działania w gospodarce z włożeniem grzałki do akwarium pełnego rybek. Jak się wodę podgrzeje to w akwarium będziemy mieć zupę rybną, ale jak wyjmiemy grzałkę i wszystko ostygnie to rybki zaczną znowu pływać. Tak żartowano z ich wiedzy o funkcjonowaniu gospodarki wolnorynkowej.

Teraz mamy podobne postrzeganie przez polityków europejskich skutków przyjmowania zbyt wielu uchodźców z krajów arabskich. Uważają oni, że humanitaryzm jest najważniejszy, bez względu na jego skutki. Uważają, że pomoc milionom nie zaszkodzi pomagającym setkom milionów. Jestem za pomocą potrzebującym, ale jak to się kiedyś mówiło: mierz siły na zamiary. Trzeba najpierw ocenić czy ta oczywista pomoc płynąca z serca nie zaszkodzi i jednym, i drugim.

Różnice kulturowe są tak ogromne, że nie sposób przewidzieć skutków takiego kogla-mogla. Żeby wymiany kulturowe przynosiły pozytywne skutki oprócz chęci jednej strony potrzebne jest przynajmniej zrozumienie ze strony drugiej, a wszystkiemu potrzebny jest czas dłuższy niż życie jednego pokolenia.

Co mamy już dziś dzięki niezrozumieniu różnic kulturowych przez europejskich polityków. Ano mamy tysiące molestowanych i gwałconych kobiet. Zachowania społeczne niezgodne z moralnym i prawnym systemem Europy jak chociażby małżeństwa dzieci. Coraz większe niezadowolenie uchodźców i trudności z przystosowaniem się do życia w nowym, obcym świecie… Trudno ich winić, że nie rozumieją naszych wartości, skoro mają swoje i nie chcą ich tracić.

Tak jak nie wszystkie substancje chemiczne można mieszać bez poparzenia sobie rąk, lub wyparzenia oczu, tak tym bardziej nie można mieszać bezkarnie ludzi. W Europie przez wieki mieszały się kultury i dobrze. Popatrzmy na wielokulturowy Londyn, jest wspaniały, ale działo się to w odpowiednich proporcjach przy zachowaniu funkcji czasu.

Jeszcze raz powiem: nie jestem przeciw pomocy tym ludziom ale nie chcę tą pomocą doprowadzić do nieszczęścia moich bliskich, których w myśl przysłowia bliższa koszula ciału kocham bardziej niż wszystkich biednych ludzi całego świata.

mg

 

Potomkowie Judasza

IMG_0165
Ewangelia mówi, że Judasz, jeden z uczniów Chrystusa, wydał go w ręce Sanhedrynu za trzydzieści srebrników. Według przekazu miał wskazać Chrystusa pocałunkiem. Stąd do dzisiaj funkcjonuje powiedzenie „pocałunek Judasza” jako symbol najohydniejszej zdrady. Zdrada zawsze była i jest największą podłością. Zwycięzcy w uczciwej walce zdobywali szacunek.
Zdrajcy zawsze byli piętnowani i pogardzani. Zdradzić przecież nie można wroga. Zdradzić można tylko przyjaciela. A i wrogowie korzystający z usług zdrajców nie szanują ich i nie obdarzają zaufaniem. Często po wykorzystaniu usług zdrajców pozbywano się ich, nie wierząc w stałość uczuć. Zdrada nigdy nie popłacała, a mimo to i dzisiaj nie brakuje naśladowców Judasza. Czym oni się kierują. Jedni robią to za pieniądze. Inni z zawiści. Jeszcze inni ze strachu lub na skutek szantażu. Powodów zdrady pewnie jest tyle, ile samych zdrad. Tyle, ile mrocznych tajemnic dusz złych ludzi. Zdrajca to nie zawód, to charakter. Zdrada zawsze po- woduje cierpienie. Nawet zdrada wykryta w porę sprawia ból i zawód. Im bliższy człowiek zdradza, tym większy ból zadaje.

Bardzo specyficzną zdradą jest donos w formie anonimu. W takim przypadku nie wchodzi w grę korzyść materialna, bo przecież donosiciel pozostaje nieznany, ukrywa swoją twarz i imię. Przeważnie u podstaw takich działań leży zawiść, chora zazdrość. Przyjemność donosicielowi sprawiają ewentualne problemy i strata osoby znanej, często bliskiej. Zdrajcy-donosiciele piszą na swoich sąsiadów, kolegów z pracy, a często na rodzinę i krewnych. U podstaw może leżeć bezsensowne, ale wiecznie żywe pytanie: dlaczego on ma lepiej niż ja?

Judasz podobno powiesił się, bo dręczyły go wyrzuty sumienia. Nie wiemy, czy to prawda, ale na pewno nie umarł bezpotomnie.

mg

EURO 2016

IMG_0244

EURO 2016 rozpoczęło się. W meczu otwarcia Francja pokonała Rumunię 2:1. Dzisiaj Szwajcaria wygrała z Albanią 1:0, a Walia ze Słowacją 2:1. wszystko to ważne ale nas najbardziej interesują Polacy. już jutro zagramy z Irlandią Płn., a potem z Niemcami i Ukrainą. jakie mamy szanse na wyjście z grupy? Czy będzie to pierwsze EURO, które przyniesie nam sukcesy i pozytywne emocje? Czy będziemy je wspominać z dumą?

mg

Zobacz jakie mamy szanse:

Źródło:Business Insider

Bij mistrza

IMG_0243

W tradycji Buszmenów, pierwotnych mieszkańców południowej Afryki, myśliwy wracając z polowania powinien usiąść spokojnie w kręgu swoich i zapalić fajkę. Myśliwy nie może przechwalać się swoją zdobyczą, zostałby wyśmiany. Na pytania współplemieńców powinien odpowiadać wymijająco: …nie, nic wielkiego dzisiaj się nie trafiło…. Milczenie to sposób na sukces. Wszyscy i tak widzą co myśliwy przyniósł, i wiedzą, że będą ucztować przez cały tydzień.
Teraz zaczynają się kpiny innych mężczyzn. Kpiny są konieczne, aby myśliwy nie poczuł zbyt wielkiej pewności siebie. Szyderstwa są dla jego dobra i musi je przyjąć z godnością i pokorą.

Czy współcześni Polacy nie mają w swej naturze czegoś z tradycji Buszmenów atakując się nawzajem przy każdej możliwej okazji. Pewnie dzieje się tak dla dobra każdego z nas. Żeby nam się w głowach nie poprzewracało. Szczególnie dostaje się jednostkom nieprzeciętnym, wybitnym, utalentowanym. Osobom, które osiągnęły sukces, wybiły się ponad współplemieńców. Bez względu na to, czy stało się tak dzięki wielkiemu wysiłkowi i pracy, czy sprzyjającym zbiegom okoliczności. Zawsze wyrastanie ponad przeciętność jest postrzegane źle. Nie chcemy cieszyć się sukcesami innych. Nie chcemy traktować sukcesu jednego z nas, jako sukcesu nas wszystkich. Zaczyna się już w szkole gdzie uzyskiwanie dobrych wyników jest potępiane przez większość, która wyniki ma raczej średnie. Potem w pracy na awans kolegi patrzymy podejrzliwie, a każdy szef to wróg. Cieszą porażki przełożonych. Spotkania towarzyskie pełne są zawiści do nieobecnych, a szczególnie nieobecnych, którym powiodło się. Niejednokrotnie za cel stawiane jest dyskredytowanie innych i umniejszanie ich zasług.

Przypomina mi się zdarzenie sprzed prawie 20 lat, kiedy to na jednym z osiedli mieszkaniowych mężczyzna polał kwasem samochód swojego sąsiada, a na pytanie dlaczego to zrobił, odpowiedział z rozbrajającą szczerością, że z zazdrości. Nie dzieje się więc to dla dobra, lecz przeciw tym, którym się powiodło. Nie dążymy do dorównania lepszym, ale staramy się ściągnąć w dół tych, którzy nas przerośli. Chciałoby się krzyknąć: niech żyją nieudacznicy i przeciętniacy. Mamy tu chyba do czynienia nie z prymitywnymi instynktami, ale z kompleksami, które mogą być przyczyną agresji.

mg

Mój przyjacielu byłeś mi naprawdę….

IMG_0243

Przyjaźń, jedno ze słów, co do którego najtrudniej chyba stworzyć jednolitą i uniwersalną definicję encyklopedyczną. Nawet Arystoteles uznając przyjaźń za jedną z cnót twierdził, że jest ona w odróżnieniu od cnót kardynalnych cnotą nienormatywną. Filozof twierdził też, że istnieje kilka rodzajów przyjaźni. Co już samo w sobie dopuszcza subiektywne podziały i definicje. Co powoduje tą trudność?

Myślę, że każdy może mieć na swój użytek swoją definicję przyjaźni. A tak naprawdę definicje przyjaciela, bo o przyjaciela tak naprawdę tu chodzi. I bez względu na tę definicję jedynym i ostatecznym sędzią będzie czas. To czas zweryfikuje nam wszystkich naszych przyjaciół. Czas dla przyjaźni jest tym, czym woda królewska dla złota. Czas dla przyjaźni jest tym, czym papierek lakmusowy dla kwasów i zasad. Czas jest próbą i czas wydaje certyfikat przyjaźni.
Gdzie się rodzi przyjaźń. Przyjaźń może zrodzić się wszędzie, gdzie poznają się ludzie. Może to być rodzinne podwórko lub ulica. Może to być przedszkole lub szkolna ławka. Może to być piaskownica lub budka z piwem. Kiedyś, gdy panował powszechny obowiązek służby wojskowej, bardzo często przyjaźń rodziła się w wojsku. Dobrym miejscem do zawiązywania przyjaźni są studia, ale też sąsiedzki płot. Najcenniejsze przyjaźnie rodzą się po prostu w trudnych czasach. Gdy jest ciężko i źle. Wspólne cierpienie łączy. Wspólna niedola zbliża.

A gdzie przyjaźń kończy się. Często przyjaźń nie wytrzymuje odległości. Często przyjaźń przegrywa z nowymi znajomościami. Nie do przyjęcia dla przyjaźni jest zdrada albo nawet tylko asekuracja. Taka próba przyjaźni, kiedy trzeba pomóc swoim kosztem, kiedy nie ma już zabawy, jest tylko twarda rzeczywistość. O jeszcze jedno. Bardzo niebezpieczna dla przyjaźni jest arytmetyka. A tak naprawdę prawo wielkich liczb. Przyjaźń często nie wytrzymuje dysproporcji. Gdy jeden człowiek ma więcej niż drugi. To boli. No bo jak tu być przyjacielem kogoś, kto ma lepszy samochód i jeździ na lepsze wczasy. Zazdrość i zawiść to zabójcy przyjaźni. Wtedy już nawet czas nie jest potrzebny. Zazdrość i zawiść zrobią swoje bardzo szybko.
Tak więc na końcu życia okazuje się, ilu tych przyjaciół nam naprawdę zostało. Dobrze, jeśli ktokolwiek został. Słabsza pamięć jest wtedy przydatna. Słabsza pamięć łagodzi ból jak morfina. „Łatwiej” mają pokolenia okaleczone wojną. Bo jak czyjś przyjaciel zginął w młodości to został przyjacielem w pamięci już na zawsze, do śmierci.

mg

Takie powietrze

IMG_0243

Mariusz Gazda

Od 1984 roku sierpień w Polsce uznawany jest za miesiąc trzeźwości. Kościół zaleca powstrzymanie się od alkoholu przez cały sierpień. I dobrze. Ale jeszcze lepiej byłoby, gdybyśmy nie tylko przestali pić, ale żebyśmy też od czasu do czasu otrzeźwieli. Żebyśmy czasem na trzeźwo i z dystansem popatrzyli na nas samych. Na nasze zachowania, słowa i postawy. Nie jest to łatwe, bo lustro, nawet kryształowe, do tego nie wystarczy.
Czytając gazety, słuchając wypowiedzi, oglądając telewizję wydaje się, że wszyscy jako społeczeństwo jesteśmy na niezłym rauszu – albo przynajmniej na kacu. Coś nam utrudnia proces myślowy. Coś nas pcha w objęcia absurdu. Nie jesteśmy w stanie trzeźwo myśleć. Nie jesteśmy w stanie trzeźwo działać. Jak w jakimś amoku brniemy na stracenie. Nie rozumiejąc, że brodzimy w bagnie, sami dolewamy jeszcze błota.
Nie dotyczy to tylko klasy politycznej. Nie dotyczy to tylko dziennikarzy. Tacy jesteśmy wszyscy jako społeczeństwo. Praca w mediach lub w polityce daje tylko szansę bycia słyszanym, bycia głośnym. Przecież najgłupszy nawet polityk nie przyleciał do nas z Marsa. On się tu nad Wisłą urodził, tu chodził do szkoły i tu mówi i robi głupstwa. Nawet największe. A inni zamiast izolować go, jeszcze powtarzają i eskalują nonsensy.
Trwa jakieś niezdrowe, nieprzemijające zacietrzewienie. Wszyscy wszystkich szkalują i potępiają. Jeden drugiego jakby mógł, to by w przysłowiowej łyżce wody utopił. Tak jest w rodzinach i w firmach. Tak jest na wsiach i w miastach. Tak jest wszędzie.
Nie jest to wina pochodzenia. Nie jest to wina diety. Nie jest to wina miejsca zamieszkania, ani statusu społecznego. Nieważna jest marka posiadanego samochodu czy aparatu telefonicznego… więc co? Co jest takie samo dla wszystkich? Chyba tylko powietrze. Czyżby to nasze powietrze było zatrute? Czyżby to ono upajało nas nienawiścią i głupotą? Może czasem trzeba wstrzymać oddech, żeby trochę otrzeźwieć. Wstrzymać oddech. Wyłączyć komórkę w kościele. Zachować ciszę nad trumną. Przemilczeć głupotę. Posłuchać drugiego człowieka. Dać szansę innym wygadać się, to może i samych siebie usłyszymy. To musi być to powietrze. Ludzie przecież są wspaniali. Zwłaszcza trzeźwi.

mg

PS. Pamiętam, jak klej „Super Glue” był importowany. Najmniejsza nawet kropelka potrafiła tak skleić palce, że tylko żyletką można było rozciąć skórę. Od czasu, gdy klej ten jest produkowany w Polsce, nie potrzeba żyletki. Nawet dziecko rozłączy tak sklejone palce. To na pewno wina tutejszego powietrza.

mg:)

« Older posts

© 2025 Mariusz Gazda

Theme by Anders NorenUp ↑